Zapraszam serdecznie na moje ulubione kosmetyki w miesiącu maju. Chciałabym, żeby był to olejek do opalania albo filtr przeciwsłoneczny, ale mogę tu dołączyć ewentualnie kalosze i parasolkę. A szkoda, bo maj to najpiękniejszy miesiąc w roku, i nie tylko dlatego że mam urodziny :D
Pierwszym ulubieńcem jest szczoteczka do mycia twarzy z Biedronki. Koszt to 19,99zł :) Żal było nie kupić, ale też nie lada wyczyn jeszcze ją dorwać :) Używam tylko tej końcówki szczoteczkowej, bo reszta wg mnie nie ma racji bytu. Po pierwszym użyciu buzia była mocno czerwona, z czasem skóra się przyzwyczaiła i mniej się podrażnia. Szczoteczka super oczyszcza buzię, jest gładsza nawet niż po peelingu. Kremik czy serum nałożone tuż po szczoteczkowaniu mega szybko się wchłania. Są dwa tryby pracy, nie chodzi zbyt głośno. Jeden minus to taki, że jest to urządzenie jednorazowe. Niestety nie ma wymiennych szczoteczek.
Kolejnym ulubieńcem jest zakup na ostatnich rossmanowych przecenach. Sprasowany pigment z Loreala - Infailible Eyeshadow w odcieniu 004 - Forever Pink. Jest to zimny odcień różu, który daje efekt tafli. Nie jest to typowy cień brokatowy. Ma satynową, dość miękką strukturę. Można nakładać palcem jak i pędzelkiem. Ostatnio zastosowałam go jako różo-rozświetlacz na kości policzkowe, i też super wygląda :)
Moje brwi ostatnio podkreślam tylko tym produktem - Maybelline Color Tattoo - 40 "Permanent Taupe". Cała blogosfera chyba tak podkreśla brwi :) Jest to super odcień, przełamanie szarego i brązu, totalnie matowy. Długo się trzyma, łatwo się aplikuje. Stosuję często też jako bazę pod cienie.
Moją drugą już pomadką z Maybelline - Color Whisper jest kolor 310 "Mad for magneta". Jest to zimny odcień fuksji wpadający w fiolet. Średnio się utrzymuje, ale nie wysusza ust i nie podkreśla suchych skórek. Bardzo przyjemnie sunie po ustach, nadając nie nachalny kolor, który na moich ustach wychodzi dość naturalnie. Ma delikatne drobinki, ale wcale ich nie widać.
To już drugie podejście do mycia twarzy olejkami. Wcześniej sama sobie połączyłam kilka olejków jakie miałam aktualnie w domu, by sprawdzić czy ten sposób mi podpasuje. I bardzo mi się spodobało :) Zamówiłam na Biochemii Urody olejek myjący, który pięknie pachnie pomarańczami. Dokładnie zmywa, nie szczypie w oczy. Skóra jest mega nawilżona, i nawet nie wymaga stosowania kremu po. Najpierw zmywam lekko oczy micelem, a następnie na mokra skórę wmasowuje niewielką ilość olejku. Cały makijaż się dokładnie rozpuszcza. Następnie biorę ściereczkę z mikrofibry, namaczam ją w gorącej wodzie i przykładam do buzi na chwilę, potem pocieram i wszystko pięknie schodzi. A jaki relax :))) polecam!
Ostatniego ulubieńca żeby Wam dobrze przedstawić, zdjęcie wzięłam z internetu. Z mojego opakowania wszystko się starło. Jest to nic innego jak oliwka w pisaku do skórek i paznokci- firma Cztery Pory Roku. Koszt to ok 8 zł. Oliwka jest super, i może nawet nie sam skład oliwki a sposób aplikacji. Gdy czuje że mam suche skórki, które tylko zachęcają do rozdrapywania, szybko sięgam po pisaka i oliwkuję skórki nie tłuszcząc dobie całych rąk. Uwielbiam ją :) Minus jest taki, że mega szybko mi się skończyła :(
I tak to minął miesiąc maj. Liczę na słoneczny czerwiec :)
Pozdrawiam Was - Mania :)
Cień z Loreal ma piękny odcień:)
OdpowiedzUsuńJa mam taką szczotkę do masowania twarzy z rossmanna - fajna jest :)
OdpowiedzUsuń