piątek, 14 lutego 2014

Pielęgnacja włosów z humorami, czyli jak nie daje się zwariować :)



Moje włosy są bardzo humorzaste. I nie, wcale tu nie chodzi o to, że żyją własnym życiem, puszą się i wyginają w każdą stronę. Nie. Moje włosy właściwie to...nie żyją. Czasem mój problem właśnie polega na tym, że nie ma w nich życia, nie współpracują ze mną tylko leżą oklapłe. Czasem zdarzają się lepsze dni, kiedy pięknie się unoszą robiąc wrażenie że jest ich więcej. Czasem humory moich włosów polegają na tym, że ni z gruszki ni z pietruszki wypadają. Źle im ze mną ? Potem ratuje się wcierkami i się uspokajają. Ostatnią moją zmorą jest łamliwość. Chyba stawiają opór wiązaniu i spinaniu...
Ogólnie, moje włosy są niskoporowe, proste, cienkie (ale nie rzadkie) i farbowane na rudo. 
Wciąż szukam idealnej pielęgnacji, która zrobi mi lwią bujną grzywę :)

Przedstawiam Wam pokrótce pielęgnację jaką aktualnie stosuję.

Zaczynamy od tego, co jest zawsze przed myciem:


Czyli wcieranie i olejowanie. Wcierki głównie na wypadanie włosów a oleje ze względu na łamliwość. Moim wielkim odkryciem jest olejek Sesa, który już po pierwszym użyciu zmniejszył moje wypadanie o połowę. Teraz mogę cieszyć się wielkim wysypem nowych włosków, które czasem nawet mnie denerwują. Aktualnie się skończył i używam wcierki na bazie pokrzywy z Pokrzepol. Ma wygodne dozowanie w postaci atomizera i całkiem fajnie mi się ją używa. Wpływa na zahamowanie wypadania.  Na całą długość włosów często kładę olej kokosowy, albo jakikolwiek jaki mam. Teraz trafiło na olejek z Alterry - migdał i papaja. 


Weszłam w świat kosmetyków rosyjskich i tak w moje ręce wpadł szampon Babuszki Agafii na propolisie kwiatowym, zwiększający objętość i maska z tej samej serii łopianowa wzmacniająca. Z szamponu jestem bardzo zadowolona. Jest wydajny, pięknie pachnie i naprawdę wpływa na puszystość włosów. Maska łopianowa nie obciąża, jest lekka, trochę wzmacnia włosy ale bez zachwytów. Stosuję jeszcze odżywkę z Alterry - granat i aloes, miałam kiedyś maskę, i nie widzę różnicy. Włosy są fajne, sypkie i błyszczące. Może mniej obciąża niż maska. Nowością na mojej półce jest chwalona maska z Alverde z avokado. Jest naprawdę dobra, ale gdy stosuję ją przed myciem, po myciu strasznie odciąża moje włosy.


Po myciu teraz wcieram we włosy ampułkę wzmacniającą z Marion. Jestem już przy ostatniej ampułce i mogę szczerzę polecić. Czuje, że moje włosy szybko spijają ten produkt, wzmacnia to je, i stają się bardziej sprężyste i odporne na łamanie. Następnie walczę z oklapem i stosuję piankę w sprayu zwiększającą objętość z Goldwell. Psikam kilka razy u nasady. Usztywnia i lekko podnosi włosy. Później, jak już ampułka się wchłonie to w końcówki wcieram olejek Schwarckopf BC oil miracle. Zabezpiecza końcówki, uelastycznia je i wygładza. Jest to wersja dla cienkich włosów, więc o obciążeniu włosów nie ma mowy. Na koniec stosuję mgiełkę termoochronną z Mariona. Mogę polecić :)


W jednym moje włosy są dobre, w nieprzetłuszczaniu się:) Mogę z powodzeniem sobie pozwolić na mycie co 3 dni. Jak dzień przed myciem włosy jednak są niefajne, przeciążone przez maskę, to stosuję suchy szampon z Isany. Jest fajny, wydajny, ładnie pachnie i nie bieli mocno włosów. Z Got2b mam jeszcze puder do stylizacji volumania odświeżający i dodający objętość z sprayu. Lekko odświeża włosy, odbijając u nasady. Pachnie mocno malinowo :) I z Got2b posiadam puder dodający objętości. Ten stosuje albo po umyciu, albo na 2 dzień. Włosy po zastosowaniu robią się lekko tępe więc przy roztrzepaniu ich robią się uniesione. Należy uważać, by nie przesadzić z dozowaniem. 


No i kolor. Często muszę malować włosy, bo jak to rudy, szybko się traci jego kolor. Ostatnio ratuję się maskami, które cudownie odświeżają kolor. Zachowują się jak szamponetki, ale są prostsze w użyciu i dodatkowo pielęgnują włosy. Pierwsze w moje ręce wpadły saszetki z Marion - regeneracyjna maska odżywiająca kolor. Więcej o niej tu- http://kosmetoloszka.blogspot.com/2013/12/jak-przeduzyc-rudosci-na-wosach-bez.html. Koszt niewielki, a cuda na głowie. Później jeszcze wynalazłam na allegro większej pojemności maskę, typowo fryzjerską- Kromask Inebrya. Również spisuje się dobrze, ale jest ciut droższa. Więcej o niej tu - http://kosmetoloszka.blogspot.com/2014/02/sos-dla-farbowanych-rudzielcow-inebrya.html. Bez obu tych masek nie wyobrażam sobie już życia :) Ratują moje włosy przed co 3-4 tyg farbowaniem. Aktualnie mijają dwa miesiące od ostatniego:) Na samym początku przygodny z rudym stosowałam płukankę miedzianą z Flor Illum, ale ona tylko delikatnie wpływa na nie wypłukiwanie się koloru. 


I na sam koniec przedstawię Wam sprzęty jakie używam do włosów. Zazwyczaj zaraz po myciu suszę, bo inaczej oklap na maxa. Zwykłą suszarą, z jonizacją. Potem używam mojego cudeńka, bez którego nic już nie byłoby takie same. Jest to lokówka obrotowa Philips Volumebrush lonic. Ma ustawienia ciepła, zimna i care - czyli najodpowiedniejsze dla włosów. Ma zmienne obroty, oraz ustawienia szybkości. Dwie różnej wielkości szczotki z włosia naturalnego pięknie wygładzają włosy. Już nie wspomnę że są pięknie podwinięte i odbite u nasady. Po zakupie tej lokówki moje życie stało się o wiele prostsze:) Po podkręceniu, jeszcze na ciepłe włosy nakładam duże wałki, i zazwyczaj wtedy się maluje. Włosy stygnął i jeszcze bardziej się podkręcają. Wtedy mam pewność że nie wywinął się na zewnątrz :) Przy delikatnych włosach w rozczesywaniu służy mi szczotka z Top Choice z włosiem dzika. Rozczesuje bez szarpania nawet mokre włosy. Uwielbiam ją!

I tak aktualnie wygląda moja rutyna włosowa. Dobrze mi służy, ale ciągle szukam cudownych odkryć na mega objętość i wzmocnienie włosów. Sposób na kolor już znalazłam :)

Pozdrawiam Was - Mania :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz