poniedziałek, 30 września 2013

Projekt denko 09.- wrzesień 2013


Witajcie w kolejnym projekcie denko, tym razem wrzesień:)

No to lecimy, najpierw włosowo :


1. Aussie - Aussome Volume - szampon dodający objętości do cienkich i słabych włosów.
Mimo wielu dobrych opinii jakie niesie ze sobą marka Aussie, mi nie przypadła do gustu. Może to kwestia ceny. Szampon jak szampon, mył :) nie obciążał moich włosów, super pachniał - zapach utrzymywał się długo na włosach. Może lekko unosił u nasady. Nic pozatym. Jak za szampon za 30zł oczekiwałam czegoś więcej. Jestem na nie.

2. Marion - farba do włosów w piance - kolor 244 miedź.
Będąc w sklepie miałam zamiar kupić szamponetkę dla odświeżenia koloru, a do koszyka wpadła mi pianka z Mariona. I to był dobry wybór. Koszt to coś koło 11 zł. Pianka jest mega wydajna. Jakby nie to, że trzeba zmieszać w buteleczce z pompką 2 substancje, to spokojnie bym miała na dwa razy, a tak musiałam wszystko zużyć na jeden raz. Psikałam i psikałam i już pod koniec nie wiedziałam gdzie ją nakładać :) Kolor jest również rewelacyjny- intensywna miedź, bez odcieni pomarańczy. Jeden minus jest taki, że ciężko pokryć same odrosty i w ten sposób farba nierówno pokrywa. Kolor trzyma się w miarę dobrze. Polecam!

3. Jantar, Faromona - odżywka do włosów i skóry głowy
Jedna z dwóch moich ulubionych wcierek, ale nie najulubieńsza. Zdecydowanie wolę Rzepę z Joanny. Tam przynajmniej czuje, że działa bo preparat mrowi na skalpie. Ta wcierka była też okej, choć nie widziałam większej wysypki baby hair. Chyba wrócę do Rzepy.

4. Matrix Amplify - total results, wonder boost - spray unoszący włosy u nasady.
Meeeeeeeeeega wydajny. Miałam ponad rok. Nigdy się nie kończy! Fajnie unosi włosy u nasady, ale trzeba to robić bardzo umiejętnie, bo inaczej obciąży i sklei. Z czasem zauważyłam też, że chyba włosy przyzwyczaiły się do tego produktu, ponieważ nie podnosiły się jak na początku. 


5. Fa - antyperspirant Nutri Skin
Dostałam go, sama bym sobie nie kupiła. Fa to nie jest lider w antyperspirantach. Ładny miał zapach. Nic poza tym.

6. Ziaja - Sopot spa - mydło z algami pod prysznic.
Cudnie, orzeźwiająco pachnie. Cena niska, pojemność duża. Nie nawilża ale też nie wysusza.

7. L'oreal Nutri Lift - mleczko przeciw wysuszaniu skóry 24h
Mleczko było dołączone do kremu do twarzy. Produkt był bardzo wydajny, super praktyczne opakowanie z pompką. Używałam go w gorące dni, ponieważ jego konsystencja była lekka i przyjemna i bardzo szybko się wchłaniała nie pozostawiając tłustego filmu.

8. Garnier mineral Invisi Dry- antyperspirant
Antyperspiranty z Garniera są na trzecim miejscu zaraz po Nivea oraz Rexona. Podobają mi się zapachy kulek. Dobrze działają, ale nie najlepiej.


9. Garnier czysta skóra, żel peelingująco rewitalizujący.
Pachniał fajnie owocowo, był wydajny i bardzo żelowy:) Ale drobinki które służyły jako łagodny peeling, były za delikatne, prawie nie wyczuwalne. Zdecydowanie wole mocniejsze zdzieraki :)

10. L'oreal Tripple Active.
Bubel - więcej TU - klik

11. Soraya - peeling morelowy.
Zdecydowanie mój ulubieniec. Extra zdzierak. Ostatnio widziałam, że zmienił szatę graficzną. Miałam go wiele razy. Aktualnie jestem w fazach testów peelingu z Ziaji - bardzo mocnego:)

12. Avon, Planet Spa, śródziemnomorska nawilżająca maseczka z oliwką.
No nie wiem, czy mogę powiedzieć, że jakoś intensywnie nawilżała. Miała postać żelową, łatwo się zmywała, fajny miała zapach, była wydajna. Pod koniec nie wiem dlaczego stała się jakaś grudkowata.


13. Ziaja - kuracja nawilżająca - lano krem na dzień/noc
Bardzo tłusty krem, zostawia świecący film. Napewno nie nadawał by się na dzień, na noc też nie koniecznie, bo wcale się nie wchłania, więc wycieramy go w poduszkę :)

14. INGLOT cień matowy nr 354
Był to jasny różowy, matowy cień. Służył mi do nakładania na całą powiekę. Nie mam nic do zarzucenia :)

15. BEN NYE odcień Cameo
Odsypka pudru sypkiego. Super się sprawdziła. Matowi na praktycznie cały dzień. Miałam jeszcze odcień Buff, który wydaje mi się, że był mniej wydajny niż odcień Cameo. Nie bieli, nie kolorowi. Oj zdecydowanie się zastanowię nad zakupem pełnowymiarowego opakowania :)

16. Miss Sporty- Nail expert for glossy nails
Ani jako podkładowy, ani jako nawierzchniowy. Płytka paznokcia po nim barwiła, a nawierzchniowo wcale nie było glossy nails. Zdecydowanie jestem na nie. 

17. Woda toaletowa FM nr 181 (odpowiednik Moschino I Love Love)
Fajny zapach, prawie taki sam jak oryginał. Oczywiście trwałość mniejsza, ale warto sobie spróbować :)

Dobrneliśmy do końca września oraz do końca wrześniowego denka. Czas zbierać na październikowe:)

Pozdrawiam Was ciepło - Mania :)









piątek, 27 września 2013

Maybelline Color Tattoo - idealna baza!

 Hej!

Kremowo - żelowe cienie do powiek z Maybelline szturmem ruszyły na nasz rynek. Co prawda nie grzeszą dużą gamą kolorów, ale jeden cień zawsze się dobierze. Ostatnio trafiły również do naszej Natury odrazu z promocją za 13 zł! 

(Dla zainteresowanych w dniach 26-28 września w Naturze wszystkie produkty Maybelline -40%.)

Producent obiecuje 24 godzinną trwałość, co jest raczej niemożliwością, ale przy wieczornym demakijażu ciężko się je zmywa. Wybrałam kolor 45 Infinite White.

Kolor jest bardzo perłowy, dobrze napigmentowany. Ładnie się rozprowadza na powiekach przy użyciu palców. Pędzelkiem jeszcze tego nie robiłam. 

Po kilku użyciach już mogę stwierdzić, że jest mega wydajny. Konsystencja jest bardzo kremowa. Opakowanie również jest ładne, szklane i solidnie wykonane. Nie używam pod niego bazy. Kupiłam go właśnie z myślą, że będzie mi służył jako baza ! :) I sprawdza się świetnie. Jest to moja baza wszech czasów !! :) 

Cienie na nim utrzymują się cały dzień, nic się nie roluje, nie zbiera w załamaniach. Ekstremalnie podbija kolor cieni. Perłowy kolor nie przeszkadza w niczym, ponieważ po nałożeniu matowego cienia ta perła nie przebija. 

Na tym zdjęciu możecie zobaczyć jak kolor z matowy miętowy z Inglota wygląda z bazą i bez bazy Color Tatto. Dla mnie jest super. 
Odstawiłam już swoje inne bazy, i sama nie wiem czy kiedyś do nich powrócę.

Kremowo - żelowy cień do powiek to mój zdecydowany KWC :)

Pozdrawiam Was - Mania :) 


wtorek, 17 września 2013

Inspiracje pazurkowe - pomarańczowe ombre



Pogoda za oknem raczej jesienna, a na pazurkach pomarańczowe ombre :)
Jest dość proste w wykonaniu.
Jedyne co potrzebujemy to wybrane (podobne kolorystycznie) lakiery - najlepiej 3, oraz gąbeczka kuchenna.

I tak w skrócie jak robimy:
Całość płytki malujemy na jeden kolor. W razie potrzeby aplikacje powtarzamy. Bierzemy inny kolor lakieru (w tonacji środkowej) i aplikujemy ją gdzieś z boku, by móc zmoczyć w nim gąbeczkę. Zmoczoną gąbeczkę przykładamy do końcówki paznokcia tak, aby koncentracja lakieru była przy samym końcu i delikatniej przykładamy dalej bo powstało ładne przejście. Nakładamy go tak do połowy płytki. Powtarzamy czynność z kolejnym kolorem (najjaśniejszym albo najciemniejszym niż pozostałe) i aplikujemy ją już bardziej na samą końcówkę. Całość pokrywamy lakierem nawierzchniowym, co ukryje nam nierówności i jeszcze lepiej stopi ze sobą kolory.

I tak to wygląda :)




Pozdrawiam Was ciepło - Mania :)


czwartek, 12 września 2013

Pomadki, błyszczyki, tinty ...


Dziś już mogę powiedzieć, że pomadko-manię mam już za sobą. Przez pewien okres swojego życia nie uznawałam pomadek, miałam tylko jakiś bezbarwny balsamik. Podczas wkręcania się z blogosferę nagle poczułam potrzebę używania pomadek! W przeciągu kilku tygodnio-miesięcy nadrobiłam swoją kolekcję, ale w porę też się opamiętałam - kiedy ja je wszystkie zużyję?! Tak więc zaprzestałam kolejnych zakupów. No chyba że wpadnie mi coś cudownego w ręce:) Dziś przedstawię Wam dość skromną, ale i też dużą jak dla mnie kolekcję pomadko-błyszczyko-tintów ustynych :)

Na pierwszy rzut moje ulubione Eliksiry z Wibo. Tu w kolorach 4 i 7 (róż ciemny i jasny) oraz 8- koralowy.


Są mocno napigmentowane, w korzystnej cenie, nie wysuszają ust, lekko się błyszczą. Jedyny minus to opakowania, które zdzierają się po tygodniu. Dostępne w każdym Rossmanie.


Kolejne moje ulubione to również w korzystnej cenie (ok 10zł) pomadko-błyszczyki z Celii. 


 Półtransparentny kolor, daje efekt błyszczyka. Nawilża. Świetne opakowanie!  Minusem jest dostępność (osiedlowe sklepiki) oraz to, że pomadka jest bardzo miękka i pod wpływem ciepła rozpływa się.


Pomadki z KOBO cechują się intensywnością koloru, ale niestety bardzo podkreślają suche skórki. 


Mam pomadki z dwóch serii - pomarańczową z Fasion Colour oraz głęboką fuksję z Celebrity Lips. Obie mają taką samą formułę.


Na zdjęciu pomarańcz wyszedł trochę za czerwono, w rzeczywistości jest poprostu pomarańczowym może z małym dodatkiem koralowego. Różowy natomiast jest satynową fuksją, bardzo intensywną. 


Teraz Essence - 55 coralize me! to kolor koralowy :) Posiada drobinki brokatowe, ale nie są one mocno widoczne a kolor na ustach wygląda naturalnie. Drugą jest 44 almost famous - typowy czerwony. Jest trochę "błyszczykowy" więc jedno pociągnięcie nie daje w pełni głębokiej czerwieni - kolor można stopniować.


Dawno, dawno temu, na allegro...kupiłam sobie pomadki firmy Revlon, po taniości :)


Jedna w soczystej czerwieni, druga brudny róż, nudziak. 
Co prawda nie utrzymują się jakoś wybitnie długo, ale dają fajne satynowe wykończenie. No i nie były drogie. Nie wiem w sumie czy jeszcze można je gdzieś kupić. Nazywają się Vital Radiance.



Teraz błyszczyki z Essence : 


Znany wszystkim Stay with me - wydajny i gęsty błyszczyk- tu w kolorze czerwonym 07 Kiss kiss kiss. Można stopniować kolor. Miałam jeszcze popularnego Milkshake- nie omieszkam go ponownie kupić. Chyba mój pierwszy zdenkowany błyszczyk :P


Drugi błyszczyk jest matowy- oj długo za nim "biegałam" aż w końcu go dopadłam i poczułam wielkie rozczarowanie. Tak nieładnie zbiera się kreską na ustach, że po pierwszym użyciu odłożyłam go na bok ;/ Jest to 01 Velvet Rose. Ktoś chętny ? :)


Błyszczyk z Inglota posiada dość kleistą formułę przez co nie jest za często używany. Włosy przyklejają się do niego jak muchy na lep :) Nazywa się Yogurt i jest z pomarańczowymi drobinkami. I jest wyduszany, nie lubię takich :P


Drugi z Ingrid- No limits color. Kupiony za grosze sprawuje się całkiem fajnie. Jest z aplikatorem, konsystencję ma przyjemną. Kolor transparentny w odcieniu różowego. I ładnie pachnie:)


I na koniec wisienka na torcie, moje ulubione tinty z Bell :) z Biedronki :)
Teraz widziałam na końcówkach za jakieś 3-4zł !

Są cudne. Trzymają się długo. Różowy najbardziej. Czuć jak się "wżera" w usta i pozostaje naprawdę na długo, długo. Nie straszne mu jedzenie i picie.
Drugi w kolejności to pomarańczowy, który raczej określiłabym w tonacji różowej. Trzyma się krócej i jest mniej intensywny na ustach. Taki codzienniak.
Trzeci to czerwony. No zdecydowanie najmniej wytrzymał na moich ustach. Kolor też najmniej mi się podoba z całej trójcy. 

Mogę polecić z czystym sumieniem!


Oczywiście po przegrzebaniu torby i wszystkich kosmetyczek znalazłam jeszcze kilka pomadek :)
Ale niestety nie załapały się na "sesję" :)

Pozdrawiam Was- Mania!

poniedziałek, 2 września 2013

Ulubieńcy sierpnia 2013r


Witajcie w kalendarzowej jesieni...

Temperatura ledwo spadła poniżej 20 stopni a mi już ciągle zimno jest :( Lubie kolorową złotą jesień, ale nic pozatym. Z niecierpliwością czekam już na wiosnę :)

A dziś przedstawię Wam ulubieńców sierpnia, który minął mi upalnie, tak jak najbardziej lubię :)


Coś pazurkowego...

* Be natural - cuticle eliminator - płyn do usuwania skórek - 29ml (!)
Zamówiłam go na allegro, koszt coś kolo 18 zł. Pojemność to aż 29ml- wystarczy mi chyba do końca życia :D no a przynajmniej na rok :P Usuwa skórki w mniej niż 1 minutę. Istny pożeracz skórek. Jest super wydajny, ma wygodny aplikator. Nie miałam nigdy nic lepszego do skórek, polecam!

* Seche Vite - top coat
No tego klasyku chyba nie muszę nikomu przedstawiać. To była miłość od pierwszego użycia. Pazurki błyszczą jak żelowe, a lakier wysechł chyba w 5 minut. Już nie walczę ze zmorą odciskania się pościeli na pazurkach. Teraz moje paznokcie błyszczą pięknie i są nie do zdarcia!


Zapaszek :

*Fm classic 30 ml - zapach nr 181 - odpowiednik Moschino I Love Love
Ten świeży, dobrze podrobiony zapach towarzyszył mi codziennie w te upalne dni. Nie utrzymywał się jakoś szczególnie długo, ale jego powiew świeżości i lekkości bardzo przypasował mi w gorącym sierpniu.


Moje wybawienie - spray chłodzący do stóp

* Avon, Foot Works- chłodzący spray do stóp - wiśniowa świeżość
Ci, którzy mają syndrom "niespokojnych nóg" wiedzą, jak nogi mogą być zwiercone i jak nie można zasnąć, gdy na twoich stopach gości uczucie palącego gorąca, choć często one wcale nie są gorące:P
Tu bardzo dobrze sprawdził się ten chłodzący spray. Choć jego zapach był mocno intensywny i alkoholowy, to naprawdę koił moje "palące" stopy. Uh, nienawidzę tego uczucia. Co prawda, teraz mi już to nie grozi, bo teraz moje stopy już są zimne:P


* Ben nye - puder sypki (próbki) kolor Cameo i Buff
Moje odkrycie :) Puder, który prawie na cały dzień matowi moją buzię :) Kupiłam na allegro próbki (odsypki) żeby sprawdzić czy rzeczywiście te pudry są takie wspaniałe. Nie kupiłam najpopularniejszego odcienia Banana, bo jest za ciemny i żółty. Kupiłam coś neutralnego. Ale szczerze używałam tych dwóch odcieni i nie widziałam różnicy kolorystycznej na mojej buzi. Są bardzo podobne. Odsypki wzięłam w woreczkach strunowych, bo przesypałam sobie do pustego pojemniczka po pudrze. Na allegro są odsypki również w słoiczkach z siteczkami- co jest bardzo dużym udogodnieniem. Za jedno płaciłam coś koło 10 zł (5g). Duże, pełnowymiarowe opakowanie to 85g (!) i koszt 80-90zł albo mniejsze 42g za ok 70zł. Super matuje! Jedyne co mogę mu zarzucić to to, że jest średnio wydajny.


No i mój nowy pędzel "puchacz" z Hakuro H77 również od razu podbił moje serce. Blendowanie nim cieni jest teraz najprostszą rzeczą pod słońcem!


Życzę Wam i sobie ciepłego września!

Pozdrawiam Was- Mania :)